piątek, 29 czerwca 2012

Małe, a cieszy

 Odbiło mi.
Potrafię godzinami patrzeć na Jego zdjęcie i podziwiać każdy centymetr Jego pięknej twarzy, której nauczyłam się już na pamięć. Dziś zachwycałam się przede wszystkim ustami. Delikatne, ale męskie, różowe usta. W dotyku pewnie ciepłe. Z gracją wypowiadają każde słowo. Wokół obrasta je zarost, niebujny, ale więcej niż delikatny. Gdybym tylko mogła, chciałabym przyjrzeć się im z bliska, poczuć ich żar oraz gorące powietrze, jakie z nich ucieka.  Z tego cuda natury wydobywa się przewspaniały głos, którego, jeśli miałabym taką możliwość, słuchałabym tak często i długo, jak oglądam twarz jego właściciela. Każdy, nawet najcichszy dźwięk, jaki się z nich wydobywa, sprawia, że moje serduszko rozpływa się. Ba! Całe moje wnętrze nie jest sobą, kiedy tylko słyszę Jego głos. Usta, takie małe niepozorne coś, a doprowadzają mnie do szału. Głos też.
 Delektując się widokiem tych zmysłowych, różowych warg, zachwycam się pięknym głosem Piotra Selima, który, jak już wcześniej pisałam, również rozpruwa mnie wewnętrznie. Płyta "W rytmie bolera" towarzyszy mi już od kilku godzin. "Razem pod wiatr" to piosenka, w której się dziś zakochałam, słucham jej już chyba z siódmy raz z rzędu. Wczoraj do szaleństwa kochałam "Gdybyś tak jednak", przedwczoraj "Przede wszystkim", a we wtorek "W rytmie bolera". Dobrze, że na tej płycie jest 14 piosenek - po jednaj na każdy dzień przez dwa tygodnie, a potem od nowa. :) Zrobiłam to już raz,a teraz uczynię to po raz drugi. Kupcie tę Cudowną płytę!!! Gwarantuję, że się w niej zakochacie. Jak śpiewa, to nawet słychać, kiedy się uśmiecha. ;)  Wy będziecie szczęśliwi i pan Piotr będzie szczęśliwy. Będzie mógł pas koledze odkupić. Na pewno będzie wdzięczny, jeśli mu pomożecie. :)
Wy już szykujcie pieniążki na to dzieło, a ja tymczasem w towarzystwie piosenki, którą dzisiaj kocham na zabój, wracam do delektowania się tymi wspaniałymi ustami...

wtorek, 26 czerwca 2012

Miłość cię znajdzie

 Już miał wolną chwilę. Zdenerwowana i nie pewna podeszłam do niego. Kiedy stanęłam obok krzesła przygotowanego specjalnie dla mnie, on akurat strząsał wodę ze swojej żółtej jak cytryna parasolki.
Zauważył mnie. Uśmiechnął się ciepło, dając tym znak, żebym nie czekała, aż skończy zabawę ze swoją tarczą antydeszczową, tylko usiadła obok, po czym powrócił do swojego zajęcia. Nie pamiętam, kiedy był już gotowy i jak jego towarzyszka objęła nas swoimi jaskrawymi skrzydłami, ale wiem, że kiedyś musiałam zacząć. Pamiętam tylko, jak odwrócił się w moją stronę i skulił się, przysuwając się, by lepiej mnie słyszeć oraz że nagle zrobiło mi się cieplej (to pewnie prze ten parasol), a wszelkie inne odgłosy ucichły. Teraz liczył się tylko on, tylko ta rozmowa. Czułam się, jakbyśmy byli tam wyłącznie my, a pozostali ludzie zniknęli. Byliśmy w innym świecie. Mimo towarzyszącego mojej osobie stresu, było mi tak dobrze. Jego cudowny, ciepły uśmiech zachęcił mnie, bym w końcu powiedziała choć słowo. Nasza rozmowa ruszyła.
 - Czego zazdrościsz?
Chwila ciszy.
- Różnych rzeczy.
- Ale czego na przykład? - uśmiechnął się.
Znowu cisza. 
- Tego, że inni maja normalną rodzinę... Przez to, że mój tato pije i nie płaci alimentów, nie stać nas na różne rzeczy... Czasami nawet na najmniejsze drobnostki... ledwo nam wystarcza na życie. A inni mają to, czego chcą... o czym marzą.
 Czułam, że do oczu napływają mi łzy. Robiłam wszystko, żeby nie płakać. W czasie tych dwóch sekund, jakie minęły zanim on zabrał głos, uspokajałam się. "Nie płacz, idiotko. No dlaczego ryczysz?" mówiłam do siebie. Zaskakujące jest to, że w ciągu tych dwóch sekund, a właściwie już jednej, zdołałam sobie dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Płakałam, bo po raz pierwszy  się komuś wyżaliłam. Nie powiedziałam wszystkiego, ale w skrócie opowiedziałam dlaczego tak bardzo cierpię przez tatę. Nigdy nikomu tego nie mówiłam
 - Ty nie zazdrościsz - powiedział z uśmiechem. 
- Zazdroszczę - odpowiedziałam już uspokojona.
- A ja ci mówię: to nie jest zazdrość - znowu się uśmiechnął.
- A dlaczego?
- Już ci tłumaczę. Zazdrość byłaby wtedy, gdybyś chciała posiąść czyjeś szczęście, odebrać je komuś. To jest zazdrość. A ty nie zazdrościsz, ty pragniesz. Pragniesz miłości, pragniesz być kochana.
 W tym momencie odwróciłam wzrok od jego patrzących w moje oczu i popłynęły mi łzy.
Czekał. Czekał, aż się uspokoję, co trwało może 2-3 sekundy.
 - W tej sytuacji, o której mówiłaś, jest pragnienie. Pragniesz, żeby twoi bliscy byli z tobą cały czas. Nie chcesz cierpieć, nie przez nich. Chcesz, żeby byli z tobą, pomagali ci... Zobacz jak bardzo jesteś podobna do Jezusa.
 Szok. Ja? Podobna do Jezusa? W którym miejscu?
 - On też pragnął. Kiedy wisiał na krzyżu, chciał, żeby byli przy nim ci, których kochał, chciał, żeby byli przy nim apostołowie. On również pragnął miłości. Ty też pragniesz miłości, a to znaczy, że trwasz w Panu. To piękne.
 Z oczami pełnymi łez popatrzyłam na niego. Uśmiechał się ciepło. Pod koniec naszej rozmowy, rzekł:
- Jesteś naprawdę wspaniałym, wartościowym dzieckiem - na te słowa gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam w jego pełne troski, patrzące na mnie oczy.
 Teraz zaczęłam jeszcze bardziej płakać. On to mówił szczerze. On, który widział mnie, podejrzewam, pierwszy raz w życiu. On, który na bank nie rozmawiał ze mną nigdy wcześniej. Nigdy nikt mi czegoś takiego nie powiedział. Nigdy nikt. Nawet najbliżsi. Owszem, często słyszałam od taty i sporadycznie od mamy, że mnie kochają, ale to nie to samo.
 Później porozmawialiśmy jeszcze trochę, a na koniec podziękowałam za rozmowę, pożegnałam się i odeszłam. Na pożegnanie posłał mi ten cudowny, ciepły uśmiech, mówiący "Jesteś naprawdę wspaniała i silna. Dasz radę. Trzymam kciuki".
Kiedy szłam, czułam na sobie jego wzrok, odprowadzał mnie. Gdy dotarłam na swoje miejsce, spojrzałam na niego, a on dopiero wtedy odwrócił wzrok.
 Zaskakujące ile może dać człowiekowi rozmowa z całkiem obcą osobą. On mi pomógł, wysłuchał, zrozumiał, wytłumaczył i pocieszył. On mi naprawdę bardzo pomógł, pewnie nawet nie wie, jak bardzo. On okazał mi współczucie i... miłość.
Teraz go szukam. Teraz go rozpaczliwie szukam i mam nadzieję, że kiedyś znajdę, i to jak najszybciej. Muszę. Zwariuję, jeśli z nim nie porozmawiam jeszcze przynajmniej jeden raz. Miałam tyle okazji, by poznać go lepiej. Mijałam się się z nim, stał obok mnie, a ja z tego nie skorzystałam, stchórzyłam.
Do szaleństwa doprowadza mnie myśl, że mogę go już nigdy nie zobaczyć. Nie, nie zakochałam się w nim.
On po prostu zbyt wiele dla mnie zrobił, bym mogła tak zwyczajnie o nim zapomnieć.
Ja go muszę znaleźć i zrobię to. Muszę. Ja bez niego nie przeżyję...

"Boże księżniczki"

 W piątek 22.06.2012r. o godzinie 16.00 wyruszyliśmy na Jerycho Młodych do Pratulina, które w tym roku odbywało się pod hasłem „Kod Miłości". W drodze, która trwała ok. 2 godzin było dość nudno, dopiero na miejscu zaczęło robić się całkiem fajnie.
 Gdy tylko przyjechaliśmy  i dostaliśmy plakietki z numerkami, udaliśmy się na pole namiotowe, by rozłożyć swoje manaty.
- Dla chłopców pole namiotowe jest po lewej stronie, a dla dziewcząt po prawej - powiadomił nas stojący przy polu namiotowym dla dziewczyn ksiądz.
- Proszę księdza - zawołała Marta do naszego opiekuna. - Słyszał ksiądz?
- Tak?
- Księdza pole jest tam - powiedziała, wskazując na lewo. 
- Ale dlaczego?
- Bo nie ma pól koedukacyjnych. To kto księdzu będzie kanapki robił?
Chwila ciszy. Zastanawiał się.
- No wy. 
- Tak? A jak?
- No, ja rozłożę się u was na polu.
- Ksiądz chce tu być nielegalnie?
- Tak. 
Jak widać, miałyśmy dodatkowego gościa.
Kiedy rozłożyliśmy namioty, z czym było kupę problemów, usłyszeliśmy, że organizatorzy karzą wszystkim zebrać się pod sceną.
- Proszę, księdza, idziemy - powiadomiła księdza  Marta.
- Ja na razie nie mogę.
- Ale karzą.
W tym samym czasie na nasze pole namiotowe weszło dwóch młodych księży.
- Zapraszamy wszystkich pod scenę - wołali. - Prosimy przejść pod scenę - powiedzieli do nas.
- No, my już chcemy iść, ale ksiądz nie chce - powiedziała Dominika. - Niech mu ksiądz powie, że ma już iść.
- Ja nie mogę mu tego powiedzieć, bo go tu w ogóle nie powinno być! Jak ja mu mogę to powiedzieć, skoro go tu NIE MA.
- Yyyy - jęknęła Marta.
- Kochacie swojego księdza? 
- Ja wiem... - odpowiedziała Gabi.
- Co?! O nie! Dziewczyny, tak nie może być! W tej chwili pod scenę przemyśleć to! - rozkazał, wskazując scenę.
Po tej jakże przyjemnej rozmowie wszyscy udaliśmy się w wyznaczone miejsce.
Było naprawdę cudownie. Siedzieliśmy, śpiewaliśmy, modliliśmy się, mokliśmy, paliliśmy świeczuszki. Wszystko było naprawdę wspaniałe. Nigdy czegoś takiego nie przeżyłam, nigdy. Ten pierwszy dzień podobał mi się dużo bardziej od drugiego. Dlaczego? Sama nie wiem. Może dlatego, bo bardziej skupiliśmy się na modlitwie? Może dlatego, że tańczące kobiety ubrane w białe suknie i trzymające białe lilie, wyglądały o wiele piękniej w ciemności niż w ciągu dnia? Nie wiem. Może to dzięki spowiedzi? Możliwe. To była najwspanialsza spowiedź w moim życiu. To był najwspanialszy ksiądz, u jakiego kiedykolwiek się spowiadałam. Powiedział to, czego nigdy nie słyszałam, a mimo wszystko chciałam usłyszeć. Pomógł mi, naprawdę bardzo mi pomógł. Wysłuchał, zrozumiał, pocieszył. Na serio wspaniały człowiek 
Szkoda tylko, że nie wiem jak on się nazywa. Może kiedyś się dowiem... Chciałabym. Bardzo.
 Drugiego, a zarazem ostatniego dnia było super. Nie mogę powiedzieć, że lepiej, bo było inaczej - mniej modlitwy, więcej zabawy. Było wesele Racheli i Jakuba, także było kupę tańca i śpiewu. Podobało mi się wszystko, serio. Wszystko z wyjątkiem tego okropnego bigosu. Fu! Jednak najbardziej przypadło mi do gustu świadectwo ks. Marka Bałwasa. Wspaniały ksiądz.
 W wyniku wypadku od dziewięciu lat jeździ na wózku, jednak to mu za bardzo nie przeszkadza. Mówi, że gdy jest mu źle, jest mu ciężko, wtedy patrzy na krzyż. Patrzy i widzi, że Jezus miał ciężej, to mu dodaje siły.
Ogólnie ma na pieńku z diabłem, gdyż ciągle o nim mówi, a on tego nie lubi, i pomaga osobom opętanym. Ów diabeł go męczy. Może Wam to się wydać dziwne, ale pisze do niego sms-y. Chętnie przytoczyłabym Wam treść jednego z nich, jednak nie pamiętam jej już. Ks. Marek Bałwas jest osobą radosną, nie boi się się mówić tego, co myśli, a przeklinanie, wydaje się, nie sprawia mu żadnego problemu. Najbardziej podoba mi się jego dystans i podejście do życia. Nie umiem Wam powiedzieć o co chodzi, musielibyście go sami posłuchać, a warto. Patronką tegorocznego Jerycha była bł. Karolina, która oddała życie za swoja czystość. Można by pomyśleć: "Durna, oddać życie za coś tak głupiego?". Jednak to, co ona zrobiła wcale nie było głupie, było piękne. I o tym m.in. mówił ks. Marek. O czystości. "Dziewczyny, wy jesteście Bożymi księżniczkami. Pamiętajcie o tym. Księżniczki, jak wiadomo, czekają na swojego księcia. Ale jak się trafi taki książę, który myśli tylko o jednym, to kopnijcie go tam, gdzie trzeba. Nie bójcie się, wam, księżniczkom, wszystko wolno. Pamiętajcie, strzeżcie swojego daru, bo jesteście Bożymi księżniczkami".
Pięknie powiedziane, co nie? Bardzo mi się spodobało, a najbardziej to określenie: "Boże księżniczki". Wspaniałe.
 Oprócz ks. Marka było wielu innych gości, m.in. ks. biskup Kiernikowski i Radosław Pazura. Wszyscy głosili świadectwa. Jedni mówili ciekawie, inni nie. Jedni mówili prawdziwie, a drudzy sztucznie. Ale podobało mi się. Serio.
 Było naprawdę wspaniale. Byłam tam pierwszy raz, ale zrobię wszystko, żeby nie ostatni. W autobusie też było super, te nasze śpiewy. ;P Zachęcam wszystkich z diecezji siedleckiej do przyjazdu za rok.Na pewno będzie super!
A tymczasem pooglądajcie sobie zdjęcia.




Wesele Racheli i Jakuba:





Uroczysta procesja:






Pan Radosław Pazura:


Biskup:



 
Inne:


 Więcej zdjęć można zobaczyć na www.jerychomlodych.pl

niedziela, 24 czerwca 2012

W rytmie bolera, czyli rytm Piotra Selima

Dlaczego mleko? Otóż kiedyś usłyszałam takie porównanie: "Życie jest jak mleko. Mleko, które kiedyś się wylało i teraz płynie aż do końca swej drogi."
 Moje mleko rozlało się pewnego zimowego dnia 1997 roku o godzinie 9.45. Tutaj będę zapisywała niektóre fragmenty drogi, jaką ono przebędzie.
Zaczynam.
 Długo myślałam, jak będzie wyglądał mój pierwszy post na nowym blogu. Po długim czasie zastanawiania się, doszłam do wniosku, że poświęcę go Jemu - Miłości Mojego Życia.

 W czwartek byłam na najlepszym koncercie, jaki kiedykolwiek widziałam najwspanialszego człowieka, jakiego znam. Jest nim Piotr Selim. 
Kim jest Piotr Selim? Najwspanialszym wokalistą, piekielnie utalentowanym pianistą i kompozytorem oraz niezwykle wrażliwym człowiekiem, który wykłada na lubelskim UMCS-ie. Poza tym, jak już wspomniałam, jest Miłością Mojego Życia, jak to mówi moja siostra.


Piotra Selima poznałam na koncercie Lubelskiej Federacji Bardów, której jest członkiem (również uwielbiam i polecam ten zespół), całkiem niedawno występowała ona w moim mieście. Jego głos oczarował mnie już na samym początku, jednak dopiero na tym wspaniałym koncercie promującym przewspaniałą płytę, której dźwięki ciągle obijają się o ściany mojego domu, jaką jest "W rytmie bolera" (polecam, bo jest naprawdę wspaniała!), dostrzegłam jak przecudowny on jest. Każdy zaśpiewany dźwięk sprawia, że rozpływam się w środku, tak jakby mnie coś wewnętrznie... rozpruwało? Tak, to chyba dobre słowo.
Po koncercie miałam ten zaszczyt, że stałam tuż obok niego, nawet znajoma zrobiła mi, mojej siostrze i mamie zdjęcie z Mistrzem. Podpisał nam płytę...
Cudowny człowiek i nie wnioskuję tego po tym, że złożył nam autograf na swym dziele i pozwolił zrobić sobie zdjęcie, którego ciągle nie dostałam, ale po jego charakterze. Ma naprawdę wspaniałą osobowość.
Hania Lewandowska, autorka tekstów jego piosenek, mówi o nim tak:

                        Energiczny, operatywny, potrafiący załatwić wiele „niezałatwialnych” dla artysty spraw.    Odpowiedzialny i punktualny co w środowisku artystycznym zasadą nie jest.
Pracuję z Nim od wielu lat, chyba od dwudziestu… Piszę teksty piosenek, do których Piotr komponuje muzykę a potem te piosenki śpiewa. Ładnie śpiewa. Wrażliwy i subtelny. Rozumiejący szczególnie kobiety i przez kobiety szczególnie doceniany podczas koncertów. Potrafi być twardym negocjatorem i nad wyraz konkretnym organizatorem. Sprawdza się w sytuacjach napięć i konfliktów – umie wyciszyć emocje i uspokoić atmosferę, co przydaje się podczas prac zespołowych.
Pomysłowy i wesoły…czasem nawet za bardzo. Pracuję z Nim wiele lat. Most, który połączył mnie z Piotrem to nadal pewna konstrukcja. To świadczy o sile Muzyki i uroku mojego Wspólnika."
Jakiego ja go widzę? Na pewno jest człowiekiem z poczuciem humoru, co pokazał na czwartkowym koncercie w Lublinie:
- Dziękuję, że przyszliście, że poświęciliście swój czas. Dziękuję, że zapłaciliście za bilety, dzięki temu nie będę musiał sprzedawać samochodu.
- Tam w foyer jest możliwość nabycia płyty. Jeżeli koncert się wam podobał, to i płyta się spodoba... Pamiętajcie też o swoich ciociach... i wujkach - na pewno będzie im bardzo miło, gdyby dostali taką płytę... Na pewno by się ucieszyli, a ja mógłbym kupić pas (powiedział chyba blokujący, ale nie mam pewności, bo nie słyszałam) do samochodu... Nie, nie do swojego. Koledze obiecałem, że jak przyjdą ludzie to odkupię...
- Dziękuję Hani, która mnie pocieszała i mówiła Przyjdą ludzie"...
  Na pewno jest czarujący, wrażliwy, skromny i serdeczny. Kiedy śpiewa, widać, że wkłada w to całe serduszko. Wygląda wtedy na naprawdę szczęśliwego i  spełnionego, a na tym koncercie było to jeszcze wyraźniej widać. Chciałabym go kiedyś poznać osobiście, móc z nim chwilę porozmawiać, bo uważam, że jest to naprawdę wartościowy człowiek. Z niecierpliwością czekam na następny koncert.

Jego wizytówką jest piosenka "Specjalista od wzruszeń". Jak sam Piotr mówi: Od niej wszystko się zaczęło". Najbardziej podoba mi się to, że śpiewa ją za każdym razem inaczej. Na płycie Federacji "Dycha w trójce" inaczej, na swojej płycie "W rytmie bolera" w całkiem innej wersji, na żywo przeróżnie, a na telefonie mam ją jeszcze w innej wersji (myślę, że tak jest z każdą piosenką). Posłuchajcie jej. Na pewno spodoba Wam się nie tylko tekst, ale i ten cudowny głos, przynajmniej mam nadzieję, że tak będzie. 





Jeszcze kilka moich ulubionych piosenek:



 


I W rytmie bolera":

Jeśli się Wam spodobało to zachęcam do odwiedzenia jego strony na Facebooku: Piotr Selim Solo 
oraz polubienia jej, bo to na prawdę serduszko się kraja, jak się patrzy, że Piotra Selima lubi tylko 79 osób, a on zasługuje na przynajmniej 100... tysięcy.
Zainteresowanych twórczością Piotra Selima oraz nim samym zapraszam również do odwiedzenia jego strony: www.piotrselim.pl.